.. byly urodziny kumpla, obchodzone hucznie na zascianie :-) Zaliczylem najebanie_sie_doskonale :))) Czyli nie za duzo, i jednoczesnie zdecydowanie nie malo, heheheh... dopoki bylem na miasteczku wszystko pamietam... z dotarciem do domu juz gorzej, hehe. Jakies przeblyski z czekaniem na tramwaj.. z szukaniem klucza do drzwi... tyle ;) hehe, fajnie tak.. a mlody mi jeszcze mowi, ze jak wrocilem to ponoc dwa szlugi wyjaralem! jak to uczynilem, nie nie robiac sobie przy okazji krzywdy, to ja nie wiem!! ;) "Vodka what have you done to people" hehe.. tekst przyuwazony w pasazu na Rynku, bardzo mi sie podoba.
Z mniej ciekawych rzeczy zaczalem studiowac. Mialem jak na razie jeden wyklad (z historii Stanow Zjednoczonych, nuuudy) i cwiczenia (makroekonomia). Wszystko pieknie ladnie tylko babka nam mowi, ze za tydzien kolokwium z tej makroekonomii :-P Paranoja, hardcore od samego poczatku... hieh, studia... 8)
.. z wojazy w czwartek wieczorem. Wypruty, zmeczony, zniechecony. W niedziele wyjechalem pociagiem do Kielc. Tam tez nocowalem, po czym w poniedzialek z rana egzamin z angielskiego na Akademii Swietokrzyskiej. Mielismy 3 godziny czasu, ja wyszedlem po godzinie. Latwy byl. Potem pojechalem do Czerwionki, do wujka. Znowu nocleg, z rana kuzyn podwiozl mnie samochodem do Rybnika. Napisalem egzam z anglika tym razem na Uniwesytecie Slaskim. Tutaj z kolei czasu bylo 1,5 godziny - zdecydowanie za malo, zdecydowanie trudniejszy od tego w Kielcach. Wyszedlem pewny swojej porazki. Wrocilem do Czerwionki, obiadek, dowiedzialem sie telefonicznie o zdanym egzaminie na Ak. Swietokrzyskiej i znowu w pociag, z powrotem do Kielc. Nastepnego dnia, to jest w srode z rana egzamin ustny z angielskiego. Poszedl bardzo dobrze. Czekam u znajomej matki w Kielcach na wyniki z Rybnika, pogodzony z faktem, ze oblalem. Telefon, 17 osob ze 102 kandydatow sie zakwalifikowalo dalej. Wsrod nich ja. Dlugo nie moglem w to uwierzyc. Po poludniu znowu w pociag, jade spowrotem do wujka. Znowu nocleg, w czwartek z rana egzamin. Jakiez bylo moje zdumienie gdy sie okazalo, ze egzamin ustny z angielskiego i polskiego odbywany bedzie tego samego dnia :-/ Anglik poszedl jak z platka, dostalem temat rzeka - jaka ksiazke polecilbys wszystkim do przeczytania. Rozgadalem sie na temat Wladcy Pierscieni, az egzaminator musial mnie upomniec, abym w koncu przeszedl do nastepnego pytania. Spoko lajt. Potem egzam z polskiego. Pierwsze pytanie "tragizm bohatera w Nie-boskiej Komedii"... nie czytalem, NIC nie wiedzialem. Osoba obok podpowiedziala mi cos niecos, wiec przed komisja powiedzialem mniej wiecej cos takiego: "Glowna postacia Nie-boskiej komedii byl poeta, Hrabia Henryk. Przejdzmy teraz do nastepnego pytania". A nastepne pytanie bylo odnosnie definicji slowa "wyraz". O ile tutaj cos improwizowalem, o tyle na druga czesc pytania (co to jest wyraz bodajze samoznaczacy, autosemantyczny i gramatyczny) nie powiedzialem nic. Koniec nadziei. Wracam do Czerwionki, jem obiadek, piwko od ciotki na pocieszenie. Potem godzinna drzemka i sruu w pociag do Krakowa. Tutaj oczekiwanie na wyniki...
Rybnik: - angielski: 4,5 - polski: 1... Diagnoza koncowa: odrzucony z powodu niezdania egzaminu z polskiego.
Kielce: - angielski: 40/50 punktow, czyli ocena tez gdzies tak 4,5. Diagnoza koncowa: zdal, ale sie nie dostal z braku miejsc. Na liscie bylem 50, przyjeli 45 osob....