CARPE DIEM
w pracy ciezko :) absolutny hardkor. zaczalem chodzic na ta poczte na nocki, w dzien jeszcze pracuje w call-centre (zmniejszylem sobie na czas pracy w poczcie godziny w callcentre do 4 dziennie i git jest). w niedziele zaczelismy, trzy dni treningu. czworka nas Polakow znajomych byla tam naraz, czulem sie jak na tlumaczeniu kabinowym, hehe :) jak przyszedl test na trzeci dzien to calym soba przezywalem czy ich przyjma czy nie. ale sie udalo i na nastepny dzien nie moglem pojsc do pracy, trza bylo opic :) ulga w kazdym razie wielka to byla :) no, a po treningu dopiero zaczela sie praca. w pocie czola, i wogole harowa niesamowita. trening skonczylismy we wtorek, w srode juz niby-normalnie do pracy, posadzili nasza grupe w pokoju i czekalismy godzine az ktos przyjdzie. dobrze ze kazali nam dzien wczesniej przyniesc ksiazke do poczytania sobie, bo by bylo ciezko. poczytac sobie dobra ksiazke i dostac za to 7 funtow, heh, takie zycie. potem dopiero zaczely sie schody. poszlismy na gore do komputerow. i, o zgrozo, pracowalismy cala godzine. potem mielismy tylko pol godziny przerwy, i z powrotem do ciezkiej harowy wklepywania kodow pocztowych. po kolejnej godzinie ciezkiej pracy w pocie czola, nastapila przerwa na obiad (maja tam na miejscu specjalna nocna kantyne, bardzo dobre zarcie, dofinansowywane) - tylko jedna godzina na to. uwlaczajace normalnie. w czasie przerwy mozna przejsc sie do sali tzw. "rekreacyjnej" i tam do wyboru "pilkarzyki", bilard, ping-pong, czy zwykle ogladanie telewizji. straszne te warunki tam, myslelismy z kumplami czy by nie wyjsc z tamtad od razu. no ale w koncu skonczyl sie dzien, i mozna bylo wrocic do domu, na zasluzony odpoczynek :)
a z kolei wczoraj w pracy (tej drugiej, w callcentre) zrobilem 4 sprzedaze w 3,5 godziny i wyszedlem wczesniej do domu. i zaplaca mi za te pol godziny co mnie nie bylo. bezczelnosc normalnie :)
zima przyszla do anglii... angole zagubieni ;) w radiu trabia o korkach, kolizjach, zamknietych szkolach. troche sniegu i sie gubia ;) cos tam znajomy mowil, ze bedzie to zima dziesieciolecia w anglii (a slyszalem ze moze nawet 100lecia, dobre by bylo). no ale nie przelewki, dzisiaj jak wieczorem odwozilem E. do pracy, to drzwi po stronie kierowcy mialem zamarzniete calkiem :/ cale szczescie te od strony pasazera byly normalne, bo by sie spoznila pewnie, hehe.