that's life
wyglada na to, ze bedziemy miec kolejnego domownika. wujek przyjedzie szukac pracy. a czemu nie, przyjaciol zaprosilem, to czemu rodziny nie przyjac. moze byc ciekawie. przyleci razem z reszta mojej rodziny na swieta bozego narodzenia, tylko mama z bratem wyjada po nowym roku, on zostanie.
w zeszly weekend wybylismy kolo 19:00 na impreze "plenerowa" ze znajomymi, nad zatoke. byl tzw. "Guy Fawkes Day" czy jakos tak, w kazdym razie angole celebruja ze ten Fawkes caly probowal, ale mu sie nie udalo, wysadzic w powietrze parlament. glupi ci angole :) ale fajne fajerwerki byly. potem polezlismy nad wode pospiewac szanty (mamy takiego jednego zeglarza, baaardzo wporzo ziom, a glos ma ze hej!). wlezlimy do niecki takiej jednej przy morzu, jak nagle nie pierdulnely fale, prawie nas potopilo :) zdupcylismy szybko z tamtad i zahaczylismy na chwile o promenade, tam pospiewalismy jakis czas a potem do znajomych na hawire libacjonowac sie dalej. obudzilem sie w jakims pokoju ktorego nie znalem, bez butow wogole, hehehe. okazalo sie ze glany zostawilem pietro wyzej :D koniec koncow wyszlismy z tamtad po 14:00 dnia nastepnego :) dooobra impreza byla.
z kolei w ta sobote sie szykuje gruuuba biba. dwoje wspollokatorow bedzie obchodzilo urodziny, Radka kobieta przyjezdza z Polski na ta okazje, duuuuzo znajomych przybedzie. ciekawe co z domu zostanie :D tak lekko liczac ponad 20 osob minimum. ostro.
a od 20 novembra zapieprzam i owszem na tej poczcie. ciekawe czy wydole, 14 godzin w sumie dziennie pracowac... ale nie za ciezka praca, wiec mysle ze bedzie ok. na swieta bedzie mozna zaszalec :)
najlepszy wal, ze nagle ni z tad ni z owad jebnelo mi lekcjami angielskiego. mam juz 2 grupy po 3 osoby, a jest jeszcze trzecia grupa... tylko, ze niestety musialem im powiedziec, zeby sie zglosili po nowym roku, bo kurde zywcem nie mam czasu no... jaja... bo przeciez w weekend zawsze musi byc wygospodarowane parenascie godzin na najebe/regeneracje :D hehe...