Life goes on
Potem tydzien byl nudny (praca, a potem jeszcze moze troche wiecej pracy) no i ten weekend teraz. Do Ozzy'ch nie moglismy wbic (na szczescie, moze?) bo z samiusienkiego rana jechali autobusem do Leeds bodajze, obejrzec mecz rugby. Dosc ciekawy sport, brutalny, i nawet moze ekscytowac, ale to jednak nie to co pilka. Oni w kazdym razie odpadali, wiec poszlismy do C103.
Wczesniej jednak poszlismy na spotkanie z George'em, lub Jerzym jak kto woli, taki Polak, co to sie urodzil w anglii, ale nauczyl sie gadac w jezyku ojczystym. Bartek poznal go w centrum, koles sprzedaje jakies swiecidelka na stoisku, bransoletki, kolczyki, takie pierdoly. I ma na stoisku flage Polski, nie wiem po co, bo nic z tego co sprzedaje nie jest z Polski :) Reklama moze, nie wiem, jebac. W kazdym razie Bartosz (dalej szuka pracy) pogadal z gosciem w ciagu dnia i ustawil sie z nim w hotelu, jakos pod wieczor. Bardzo sympatyczny starszy facio. Tez kiedys tak jak my szukal pracy, mial problemy, itp. itd., ktos mu wtedy ewidentnie pomogl, bezinteresownie. I teraz chce sie gosciu odwdzieczyc, bardzo milo z jego strony. Moja uwage apropo filmu "Pay it forward" szybko podchwycil, ze dokladnie o to chodzi :) Zaprosil nas do chinskiej restauracji, nawpierdzielalismy sie niezle. Dwa startery, trzy dania glowne, duzo ryzu, jakies kielki. Nie zjedlismy wszystkiego, tyle tego bylo, lekko liczac z 30 funtow musial wylozyc. Kelnerki mialy niezla zamote z nami, buehehee.. Bo George w sumie dobrze mowi po Polsku, ale jednak czasami brakuje mu slownictwa (raz w Polsce byl tylko) i rozmowa wygladala dosc dziwnie, polski, angielski i tak na zmiane :) Lukalem na te kelnerki, w sumie takie mile azjatki, mniam.. I jak gadalismy po angielsku, to chyba podsluchiwaly, hehe, dziwna mine mialy jak przechodzilismy na polski. Wogole wypas restauracja, ledwie siedlismy to juz nam te duze serwetki kelner podal na kolana, dania podane zostaly na takich malych palnikach, strasznie ekstrawagancko to wygladalo. Najwiekszego zonka mialem przy starterze (miska zeberek i miska krewetek) - przyniesli do tego mala miseczke z ciepla woda, w srodku cytryna. George wytlumaczyl, ze to do mycia rak. A cytryna po to, ze znikoma ilosc kwasu w wodzie sprawia, ze tluszcz schodzi szybciej z raczek (bo starter sie wpierdalalo lapami :) Sprytne. Dania byly dosc egzotyczne, ale wiem ze byly to kurczak, kaczka i wolowina. Ale wytlumaczyc jak byly przygotowane to nie umiem :) Dobre w kazdym razie. Potem zmylismy sie do tego klubu jak juz wspominalem.
Klub C103, ten metalowy. Glosno tam bardzo. Umowilismy sie z Kath (corka Ozzy'ego) w srodku, ale jak to w zyciu bywa, nie pojawila sie. Zdarza sie. Na parkiecie za to zauwazylismy zajebista laske. Nie jakas specjalnie piekna, dobrze zbudowana, wszystko na swoim miejscu, ale nic olsniewajacego. Nie wiem absolutnie co w niej bylo, ale podejrzewam ja o jakies czary. Zauroczyla mnie konkretnie, wieksza czesc wieczoru, wstyd przyznac, spedzilem pijac piwo i gapiac sie jak tanczy. Hipnotycznie sie ruszala po prostu. Zdecydowanie starsza ode mnie, podejrzewam minimum 28, ale to przeca nie problem (prawda mlody? :>), zwlaszcza ze wzrost akuratny, hehe. Pogadalismy chwile (na ile to bylo mozliwe, za glosno bylo), dalem jej ognia, Diona ma na imie. Dziwne imie. A potem ona wrocila na parkiet a ja wrocilem do obserwacji, pfff.. potanczylbym sam, ale kurwa lyso sie czuje bez wlosow... nie czulbym sie dobrze na parkiecie z taka fryzura jaka mam teraz (zapuszczam od nowa, smisznie wyglada, hehe, a bedzie jeszcze smiszniej). Impreza sie skonczyla wpol do trzeciej, wyszlismy za nia, podszedlem zagadac. Szkoda, ze byla z kolezankami, i jakis jej znajomy sie przypaletal. Troche niezreczna sytuacja byla przez to, musialem sie spieszyc, bo odciagnalem ja od znajomych i oni czekali, ale mysle ze i tak dobrze to wypadlo. Nic oczywiscie z tego nie wyniklo, powiedzialem jej pare milych rzeczy, probowalem wyczytac czy ja to interesuje, czy da sie przeciagnac ta rozmowe. Nie wyczytalem tego, rozeszlismy sie, ja do domu, ona chyba do jakiegos snack-baru cos wszamac. I tyle. Gdyby tylko mogla mi wyleciec z glowy, grrr... Moral z tej historii jest mi dobrze znany, przerabialem to wczesniej, hehe. Nie dla psa kielbasa. Ale rowniez i drugi cytat, 'Szukajcie a znajdziecie, pukajcie a bedzie wam otworzone'. Czy cos w tym stylu kurwa.