lasy moje tamtejsze ukochane...
Ja kocham te miejsca przede wszystkim za lasy moje ukochane... Ale też za inne powietrze, rześkie i świeże... Za zapach mchów, bagna, wilgotnej ziemi... Za ciszę i spokój... Za szum jeziora... Za innych ludzi, nie skonsumowanych przez konsumpcję... Za ulotny przekaz każdej chwili, kiedy tam jestem... Za rozstanie, które w końcu nadchodzi... Za to wszystko czego tu nie ma... Za Wojtka i jego leśniczówkę... Za saunę ruską... Za most w Stańczykach... Za jeziora, jeziorka, stawy, bajora, oczka wodne, kałuże, wilgoć... Za wypity bimber w miłej chwili... Za przygodę [niejedną] przeżytą... Za mgłę nad ranem, za rosę na trawie... Za zmienną pogodę, surową zimę [ostatnio mniej jednakoż]... Za brak dołów... Za to, że mnie tam nie ma... Za naprawdę wiele, wiele rzeczy... Nawet czasem za te niemiłe... Słowem, jest tam miodzio... ,)
Sumuję jednak wszystko, luty miesza się tu i z kwietniem, i z majem a nawet z październikiem, brak mi czasu, bo teraz to już jadę na ostatki do mej Kasieńki kochanej...
Tym co się bawią dziś - oby dobrze było! Tym co nie - oby jeszcze lepiej było! ,)